Na początku wszystko wyglądało
idealnie. Nawet zbyt idealnie jak na Louisa, ale nie chciał zapeszać, być może
czasami w życiu były takie momenty, kiedy wszystko po prostu szło po twojej
myśli.
Nie miał najmniejszych problemów
z podpisaniem umowy, że choćby go wzięli na tortury, nie ma prawa zdradzić
żadnej informacji o chłopakach z One Direction, bez względu na to, czy były to według
niego ważne informacje, czy nie. Harry był rozdarty, co Louis dobrze widział. Z
jednej strony pewnie chciał choć raz komuś zaufać i nie podpisywać nic takiego,
a z drugiej czuł wyraźną ulgę, że to podpisał.
Louis ani trochę mu się nie dziwił. Ludzie to prawdziwe świnie. Pewnie
niejedna osoba rozpętałaby piekło, gdyby jej związek z Harrym nie wypalił.
Ludzie byli mściwi i nic nie można było na to poradzić. No, zabezpieczyć się
umową, ale to tyle.
No więc, poza tą umową, która
wyraźnie męczyła Harry’ego na początku, wszystko wydawało się w porządku. Harry
nie miał dla niego zbyt wiele czasu, ciągle ganiany z jednego końca świata na
drugi, ale gdy już się spotykali, Louis miał wrażenie, że jest w raju. Dopiero
po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że wszystko nie układa się tak dobrze jak
mu się wydawało.
Pierwsza lampka zapaliła mu się w
głowie na parapetówie u Nialla, kiedy Harry zniknął na chwilę z jakąś
podejrzaną dziewczyną i wrócił naćpany. Wystarczyło na niego spojrzeć, żeby się
zorientować w temacie. Louis wiedział, że nie ma sensu poruszać tego tematu w
momencie, kiedy Harry nie jest w pełni władz umysłowych, więc postanowił
poczekać, a potem jakoś nie było czasu i machnął na to ręką. Widywali się
rzadko, nie chciał wprowadzać napięcia w ich związek, zwłaszcza jeśli to mógł
być tylko jednorazowy przypadek.
Drugim razem jego mózg bił na
alarm, kiedy umówił się z Harrym w południe u niego w domu i muzyk otworzył mu
wstawiony. Nie był, oczywiście, mocno pijany, ale znowu, wystarczająco, żeby
Louis zauważył. Gdy spytał go o to, Harry był zawstydzony i przeprosił; miał
nadzieję, że perfumy i prysznic wystarczą, aby pozbyć się zapachu alkoholu.
Louis był dosłownie o krok od posadzenia Harry’ego na kanapie i rozpoczęcia z
nim poważnej rozmowy na ten temat, ale Harry był czymś strasznie przybity Louis czuł, że to nie jest dobry moment na tak
rozmowę.
Kolejnych kilka razy Louis
spanikował, bojąc się, że ich związek – o ile byli w jednym? – jest zbyt
świeży, żeby zrzędzić Harry’emu na taki temat. Jego przyjaciele powinni to
zrobić, o ile sami nie zachowywali się jak on.
Szybko zrozumiał, ze Harry nie
zawsze szuka pocieszenia w alkoholu i narkotykach, czy też raczej, sięga po
nie, kiedy coś mocno go zdenerwuje lub nie idzie po jego myśli. W 90%
przypadków były to kłótnie z management, który stale upierał się, aby
podtrzymywać image, który wykreowali. Nie chcieli, żeby Harry przyznał się do swojej orientacji
seksualnej. Mało tego, zdawali się rzucać kłody pod nogi wszystkim członkom
zespołu. Zayn raptem zaręczył się z wokalistką Little Mix, z którą co prawda
był jakiś czas, ale tylko na pokaz. Liama obwiniano za odwołanie koncertu w
Belfaście. To, co pojawiło się w prasie na ten temat było tak głupie, że nawet Louis,
kompletnie nie interesujący się zespołem, mógł bez problemu stwierdzić, że to
wszystko to jakaś bzdura. Jedyną osobą poza ostrzałem był Niall, który
generalnie miał na wszystko wylane. Był zawsze uśmiechnięty, głodny i wszyscy
go lubili. Nic na niego nie mieli, więc zostawili go w spokoju.
Harry twierdził, że Simon się na
nich wścieka, bo wie, że nie przedłużą umowy z ego wytwórnią. Taki zespół jak
One Direction miał możliwość wybrania sztabu ludzi, którzy im będą odpowiadać.
Simon nie był głupi. Wiedział, że te wszystkie lata w biznesie nauczyły
chłopaków, jak sobie radzić. Żaden idiota nie przedłużyłby umowy, którą Simon
zawarł z zespołem. One Direction mogło znaleźć sobie nowy management, nową
wytwórnię. Mogli współpracować z ludźmi, którzy ceniliby ich zdanie i daliby im
trochę więcej wolności.
Jak się okazało, bycie sławnym
miało o wiele więcej wad niż Louis przypuszczał.
Fakt jednak pozostawał faktem.
Harry zdecydowanie za często sięgał po używki i Louis wiedział, że skoro nikt
nie reaguje, to on musi.
Okazja nadarzyła się dwa tygodnie
później, kiedy Harry zaprosił go do siebie na noc. Tym razem był zupełnie
trzeźwy, nie wyglądał też na naćpanego, więc Louis odetchnął głęboko i
powiedział poważnie.
- Musimy porozmawiać.
Harry w pierwszej chwili spojrzał
na niego zaskoczony, kompletnie się tego nie spodziewając. Widząc, z jaką
powagą Louis na niego patrzy, zrobił się wyraźnie nerwowy.
- Coś się stało? To coś
poważnego?
Chłopak pokręcił głową.
- Nie jestem pewien, Harry,
dlatego chciałbym to z tobą przedyskutować, okej?
Harry zmarszczył brwi, ale
posłusznie skinął głową.
Usiedli naprzeciwko siebie w
salonie. Przez chwilę panowała cisza. Louis odetchnął głęboko i zaczął.
- Słuchaj, nie bardzo wiem, jak
ugryźć temat, o nigdy wcześniej nie znalazłem się w takiej sytuacji. Nie wiem
też, na ile mam prawo się wtrącać. W końcu nie znamy się długo i właściwie to
nawet nie do końca wiem, na czym stoimy, ale…
- Uhm… myślałem, że jesteśmy…
jakby… razem? – Harry spojrzał na niego pytająco.
Louis uśmiechnął się lekko i
skinął głową.
- Na to liczyłem, szczerze
mówiąc. A więc, dobrze, jesteśmy razem… To daje mi trochę większe prawo do
powiedzenia tego, co zamierzam. Po prostu… - zagryzł na chwilę dobrą wargę. –
Nie chcę ci matkować, ale zauważyłem, że bierzesz narkotyki. I dużo pijesz,
nawet bardzo dużo i to nie w porach wieczornych, ale w ciągu dnia. Czasami od
rana. Na początku nie chciałem nic mówić, bo w końcu nie znamy się tak długo,
ale obserwowałem cię całymi tygodniami i po prostu nie jestem w stanie tego
dłużej ignorować.
- Nie jestem uzależniony –
zapewnił od razu Harry, wiercąc się na swoim miejscu. Wyglądał na niepewnego i
lekko smutnego.
- Wiem, zauważyłem. Możesz mi
wierzyć lub nie, ale generalnie nie mam nic przeciwko palenia trawy raz na
jakiś czas. Po prostu… ty nie palisz „dorywczo”, że tak powiem. Widzę, że
sięgasz po to wszystko tylko wtedy, kiedy masz poważne spiny ze swoim
managementem i nie podoba mi się to. To nie jest dobry sposób na radzenie sobie
z problemem i obaj dobrze o tym wiemy.
Harry zagryzł dolną wargę. Siedział
lekko zgarbiony, z głową spuszczona w dół i moną kopniętego szczeniaka.
- Harry… Porozmawiaj ze mną –
poprosił Louis. Reakcja muzyka go trochę uspokoiła. Co prawda wiedział, że Harry
nie był typem osoby, która wyrzuciłaby go za rozpoczęcie takiej rozmowy za
drzwi, ale strach mimo wszystko gdzieś tam był. Cieszył się, że jednak do tego
nie doszło. – Proszę.
- Wiem, że… - zawahał się – nie powinienem
tego brać, zwłaszcza wtedy, kiedy jestem w dołku, ale… - Pokręcił głową
zrezygnowany. – To dla mnie za dużo, Louis. Zwyczajnie nie wyrabiam
psychicznie. Trawa i alkohol to jedyne, co jeszcze trzyma mnie przy zdrowych
zmysłach.
- Chodzi tylko o ten cały spór,
który macie z managementem?
Harry zaśmiał się niewesoło.
- Chciałbym. Po prostu… to
wszystko mnie przerasta, wiesz? Kiedy poszedłem do X factora nie sądziłem, że
tak to będzie wyglądać. Nie tego się spodziewałem. To wszystko nas przerosło.
Myślisz, że tylko ja mam problemy z alkoholem i narkotykami? Od miesięcy nie
było dnia, kiedy Liam nie wypiłby chociaż szklanki tequili. Zayn jakoś zawsze
trzymał się z dala od tego wszystkiego, a Niall to Niall, więc oni jakoś dają
radę. Ale ja… nie daję rady. Hiatus nie jest jakimś widzimisię. To czas, który
jest nam naprawdę potrzebny do zregenerowania sił. Zdecydowaliśmy całą czwórką,
że dłużej tak być nie może, bo któryś z nas skończy w zakładzie zamkniętym.
Fani… są świetni, naprawdę, dzięki nim mamy to wszystko, co mamy, ale potrafią
być też straszni. Sąsiedzi raz do mnie wydzwaniali, bo jakaś grupa fanów waliła
w moje drzwi garażowe od drugiego mieszkania i nie chciała odejść, więc
musiałem tam pojechać i ich uspokoić. Nie mogę się podrapać po dupie, żeby ktoś
nie uwiecznił tego na zdjęciu. Sam zresztą widziałeś zdjęcie tej tabliczki w
miejscu, w którym zwymiotowałem. – Harry pokręcił głowa, chowając twarz w
dłoniach. – Wiesz, kiedy ostatni raz widziałem mamę, nie licząc tych świąt?
Półtora roku temu. Na samą myśl, w ilu krajach jestem rocznie, robi mi się
niedobrze. Dni, które spędzam z tobą, są pełen seksu i gotowania, bo nie umiem
siedzieć w jednym miejscu i nic nie robić. Wiesz, co powiedziałaby połowa
ludzi, słysząc mnie teraz? Że nie mam prawa narzekać, bo przecież jestem bogaty
i sławny, czego więcej chcieć. I mieliby cholerną rację, wiesz? Po prostu…
czasami dochodzę do wniosku, że to nie jest tego warte. Wtedy potrzebuję po
prostu kilku dni, żeby się wycofać, przemyśleć to i wrócić do pracy ze zdwojoną
siłą, ale Simon mi na to nie pozwala. Wie, że nie przedłużymy z nim umowy i
postawił sobie za cel, żeby jak najbardziej uprzykrzyć nam życie. Idzie mu
znakomicie, tyle ci mogę powiedzieć.
Harry wziął głęboki oddech,
odchylając się do tyłu i chyba nie wierząc, że tak wiele słów na raz wyszło z
jego ust.
- A więc tak jak myślałem, Simon
jest sporą częścią problemu – stwierdził Louis. Muzyk tylko skinął głową. –
Wiesz, że alkohol i narkotyki nie rozwiążą sprawy.
- Wiem… To po prostu jedyne, co
potrafi mnie uspokoić choć na chwilę.
Louis pokręcił głowę, zdając
sobie sprawę, jak absurdalna jest ta sytuacja. Wytknął Harry’emu, że narkotyki
i alkohol to nie jest dobry pomysł na pozbycie się swoich problemów, a ten się
mu tłumaczy i wygląda, jakby rzeczywiście źle się z tym wszystkim czuł. A więc
wiedział, że to co robi, jest złe, on po prostu nie wiedział, jak inaczej sobie
z tym poradzić.
Wstał ze swojego miejsca i
wdrapał się muzykowi na kolana, całując go lekko w usta i obejmując za szyję.
- Harry, jesteś najdziwniejszym i
jednocześnie najwspanialszym człowiekiem na świecie – powiedział czule,
delikatnie palcami masując jego kark. Odsunął się lekko, żeby mógł mu spojrzeć
w oczy. – Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że jesteś świadomy problemu.
Muzyk uśmiechnął się półgębkiem.
- To był żart. Wypad?
Louis zaśmiał się.
- Nie brzmiało to zbyt
przekonująco.
- Nie jestem w nastroju.
- Domyśliłem się.
- Wracając do sprawy… Spójrzmy
prawdzie w oczy, do waszej przerwy zostało pięć miesięcy. To wbrew pozorom
krótki czas, zleci szybciej niż się wydaje. Potem Simon i reszta będą mogli ci
skoczyć. Trochę o was ucichnie. Wszystko będzie dobrze. Myślisz, że moglibyśmy jakoś
zastąpić trawkę i alkohol?
- Jak?
- Ugh, nie wiem, ale jestem
gotowy się rozbierać, robić sobie nagie zdjęcia, masturbować się do kamery i
uprawiać seks telefon. Cokolwiek, żebyś tylko przystopował z tym wszystkim.
- Seks telefon? – Harry przekrzywił
lekko głowę, wyraźnie zainteresowany. -
I porno na żywo? Ugh, nie tylko nie będę pił ani ćpał, przestanę też
imprezować. Będę się zamykał w pokoju jak facet w średnim wieku i trzepał sobie
do porno.
- Porno na żywo – podkreślił Louis.
– Ze mną w roli głównej.
- Mhm… Ale wiesz, nie jestem
pewny. Nie chcę nic obiecywać, dopóki nie przetestuję towaru. Musisz mi
najpierw zaprezentować swoje umiejętności, żebym wiedział czy to jest tego
warte.
Louis uniósł brwi.
- Zaprezentował swoje
umiejętności?
Harry wzruszył ramionami,
uśmiechając się zadziornie.
- Nikt nie chce kota w worku.
Louis wywrócił oczami.
- Ciężko to nazwać” kotem w worku”,
skoro bzykamy się jak króliki ilekroć się widzimy.
- Szczegóły.
- Okej. Ale będziesz musiał mi
ugotować w zamian coś zajebistego. Stoi?
Harry spojrzał na swoje krocze.
- Jeszcze nie.
Louis wywrócił oczami, śmiejąc
się.
- Jesteś tak mało zabawny, że to
aż śmieszne.
- Heeej! – oburzył się Harry,
marszcząc brwi i patrząc na chłopaka z lekkim wyrzutem. Louis pocałował go w
policzek, po czym wstał z dramatycznym westchnięciem i zaczął się rozbierać.
- Czego się nie robi dla
rozpieszczonych sław.
- Nie jestem rozpieszczony.
- Za to będziesz zaraz
dopieszczony – skwitował Louis, zdejmując buty i skarpetki. Szybko pozbył się
koszulki i zdjął jednym ruchem bokserki, patrząc na Harry’ego zadziornie. Muzyk
oblizał usta, lustrując go wzrokiem od góry do dołu.
- Odwróć się tyłem – powiedział,
zaciskając palce jednej ręki na swoim kroczu.
- Matko, ze wszystkich ludzi na
świecie akurat ty musisz mieć obsesję na punkcie tyłków – narzekał Louis,
posłusznie odwracając się do niego tyłem. Harry zacisnął dłoń na jego pośladku.
- Nic nie poradzę na to, że masz
zajebistą dupę – odparł muzyk obronnie.
Louis tylko pokręcił głową,
pozwalając mu się macać po pośladkach.
- Już sobie pomacałeś co
chciałeś? – spytał.
- Na chwilę obecną tak. Czekam na
swój występ.
- A co byś chciał zobaczyć?
- Jak się masturbujesz.
- Nu-da.
- Wcale nie.
- Tak.
- Nie. Obiecałeś. Pamiętaj, nikt
nie chce kota w worku.
Louis westchnął dramatycznie –
uwielbiał przesadzać – i usiadł na kanapie, rozsuwając szeroko nogi tak, żeby
Harry miał dobry widok na wszystko, co tylko mógł chcieć zobaczyć. Oblizał
spierzchnięte usta. Jego serce biło szybko, ale nic nie mógł na to poradzić.
Harry prawie że nie mrugał, jakby bał się że może stracić jakąś ważną cześć tego,
co Louis miał mu zaserwować.
Louis chwycił swojego penisa i
zaczął go lekko pieścić. Był już lekko twardy. Harry wciągnął głośno powietrze,
pospiesznie rozpinając swoje spodnie i uwalniając swojego penisa. Louis zamknął
oczy i skupił się na dawaniu sobie przyjemności. Słyszał ciężki oddech Harry’ego
i mógł sobie tylko wyobrazić, jak bardzo podobał mu się widok, jaki Lou sobą
przedstawiał.
- Wiesz, że uwielbiałem swojego
Range Rovera? A byłbym gotów rozbić go drugi raz, gdyby to był warunek
spotkania ciebie. - Louis tylko jęknął, zupełnie twardy. – Och, pieprzyć to.
Lou sapnął, kiedy Harry nagle
nachylił się nad nim i podniósł go jak dziecko. Louis objął go nogami w pasie i
objął rękami za szyję, ssąc jego jabłko Adama. Harry potykając się jakoś
doniósł go na łóżko. Ani na chwilę się nie odsuwając, sięgnął na oślep po gumki
i lubrykant. Chwilę później rozciągał Louisa dwoma palcami, obcałowując jego
szyję, tors i barki. Nawet nie zdjął spodni. Gdy uznał, że Louis jest już
wystarczająco rozciągnięty, drżącymi dłońmi naciągnął na siebie prezerwatywę,
nawilżył ją porządnie i chwilę później już w niego wchodził, jęcząc głośno.
Louis zamknął oczy, wtórując mu.
Harry był spory, ale nie na tyle, żeby móc go zranić. W jakiś sposób to, że
Harry tylko zsunął spodnie i bieliznę lekko na uda, cholernie go podniecało.
Uwielbiał czuć, że partner dosłownie płonie z chęci wzięcia go i pieprzenia do
nieprzytomności.
Seks od początku był wspaniały.
Harry szybko się uczył i zdawał się dokładnie wiedzieć, co i jak zrobić, żeby
doprowadzić go szybko na szczyt. Tym razem było podobnie. Cała akcja nie trwała
pewnie więcej niż pięć minut, a Lou już dochodził z imieniem Harry’ego na
ustach. Muzykowi nie zajęło to o wiele dłużej, pchnął zaledwie kilka razy,
zanim sam osiągnął spełnienie.
- To zdecydowanie lepsze niż
jaranie zioła – wysapał Harry. Sturlał się z niego i odetchnął głęboko, robiąc
porządek z prezerwatywą.
- Dobrze wiedzieć, że wygrałem –
zażartował Louis.
- Żartujesz? Świętego byś przywrócił
do życia. A przynajmniej to, co ma między nogami.
- Wolę twoje co nieco między
nogami. – Louis wyciągnął rękę i pogłaskał lekko penisa muzyka. Harry
zamruczał, podkulając jedną nogę. – Ale tak serio… Jeśli faktycznie twój
organizm jeszcze się nie uzależnił, rzuć to w cholerę. Za pięć miesięcy
będziesz mógł sobie robić, co ci się podoba i wszystko będzie zajebiście.
Możesz mi obiecać, że chociaż spróbujesz?
Harry obrócił się na bok,
przytulając do Louisa.
- Obiecuję – powiedział cicho. –
Następnym razem jak zajaram to zajaram z tobą.
- I żadnych twardych narkotyków?
- Żadnych. Słowo skauta.
- Byłeś w ogóle skautem?
- Szczegóły.
Louis wywrócił oczami. Pocałował
Harry’ego w czoło.
- Prześpijmy się trochę, dobrze?
Potem będziesz musiał mi ugotować coś zajebistego, tak jak obiecałeś.
- Mhm mhmk… - wymruczał Harry.
Kochany, niezdarny Harry. Louis
nie mógł uwierzyć, że na świecie może istnieć ktoś, kto chciałby skrzywdzić Harry’ego.
To była osoba, której po prostu nie dało się nie lubić. Był taki… Nawet nie wiedział,
jak to określić. Po prostu… Harry miał w sobie to coś. Jasne, ujawnienie, że
jest gejem, mogło trochę zszargać jego opinię, w końcu na świecie sporo ludzi
nie tolerowało społeczności LGBT. Sporo ludzi mogło nie być zadowolonych, że
Harry tak długo kłamał na swój temat, nawet jeśli nie ze swojej winy.
Pozostawało tylko mieć nadzieję, że kiedy przyjedzie czas, Harry będzie mógł powiedzieć
szczerze, że jest gejem.
I być z tego dumnym.
***
Przepraszam za spore opóźnienie. Jak już pisałam na poprzednim blogu, wyszłam z domu w piątek i niedawno wróciłam (nie planowałam tego). Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał.
Osoby, które są bardziej zakorzenione w fandomie 1D pewnie są świadome całego shitu, który cały czas dotyka chłopaków, a w szczególności Louisa. Miejmy nadzieję, że wszystko szybko wyjdzie na prostą. Życzę im tego z całego serca, a Wam siły na przyszły tydzień;)
Pozdrawiam!
och no nie wiem czy takie rozwiązanie problemu nie spowoduje seksoholizmu:-)
OdpowiedzUsuńMogłabym się tak trochę przemęczyć dla takiej kasy :) Zwykli szarzy ludzie jako odpoczynek mają w perspektywie emeryture no i te marne kilka dni urlopu , więc chyba nie potrafię się wczuć w te problemy :)Dzięki za rozdział ☺
OdpowiedzUsuńWszystko ma swoje wady i zalety, ale coś w tym musi być, skoro tak dużo sławnych ludzi trafia na odwyki, ćpa i robi Bóg wie co jeszcze. Też bym się z chęcią zamieniła, ale jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia;)
UsuńPrawdziwy Harry ponoć lubi to co robi (mimo że krąży sporo plotek o jego namiętnej relacji z kokainą w 2013 roku).
Pozdrawiam!
Seks jest wszędzie.. Domyślam się, że rozdział nie sprawdzany, gdyż widziałam sporo błędów (nie, żebym się czepiała, po prostu chcę cię powiadomić o tych nielicznych błędach - pogrążam się jeszcze bardziej. Ta. Tak wiem. Harry tak bardzo uzależniony *sad emoticon* (choć tak naprawdę nieuzależniony - po prostu lubi dramatyzować jak opowiadaniowy - i być może nie tylko - Louis.) Kolejny idiotyczny komentarz do twojej i mojej kolekcji - jest!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wenę i czekam na next
Lubię sposób w jaki kreujesz bohaterów! :D Nawet jeśli nigdy nie wnikałam w ten paring, to Twoje opowiadania mnie do tego zachęcają, choć na razie czytam tylko to, co u Ciebie. Tak samo było z twincestem. Gratuluję, Obsesjo, poszerzasz moje horyzonty xD
OdpowiedzUsuńCo do samych narkotyków to jestem dość zaskoczona, że w ten sposób poprowadziłaś fabułę, szczególnie że nie kojarzy mi się byś w jakimś innym opowiadaniu ruszyła tę tematykę. Ale mi się podoba. To urocze że Lou się troszczy *-*
Życzę dużo weeeny i wszystkiego najnaj :)
kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńMyślę, że do końca marca uda mi się go wreszcie skończyć.
UsuńPozdrawiam!
przydała się ta rozmowa, dobrze, że pozbywają się Simona...
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia