- Chodź, Harry – powiedział Louis, świecąc telefonem.-
Zapowiada się ciężka noc.
- Co? – zdziwił się Harry. – Czemu?
- Mamy piec na prąd. W takich sytuacjach nie można w nim
palić, bo może go rozsadzić. Mama pewnie zaraz pójdzie go wygasić. Może nie
zamienimy się w sople lodu do rana.
- Nie będzie tak źle – stwierdził Harry optymistycznie.
Dwie godziny później leżał zawinięty w kołdrę i koc, ubrany
najgrubiej jak mógł i wciąż trząsł się z zimna. Nie wiedział, że mieszkanie
może się tak szybko wychłodzić, kiedy zabraknie w nim ogrzewania. W dodatku z
tego wszystkiego rozbolała go głowa. Pocięta ręka też dawała mu się we znaki. Z
chęcią by się podniósł i zjadł tabletki na ból głowy, ale ani myślał opuszczać
swój kokon z pościeli. Jakim cudem Louis był w stanie s…
- Och, pierdolić to!