środa, 10 lutego 2016

4.Larry Christmas



Koncert był… niesamowity. Naprawdę niesamowity. Nie, żeby Louis miał zamiar to kiedykolwiek przyznać. Właściwie to wręcz przeciwnie, zamierzał opowiadać, jak strasznie się wynudził i nabijać z tego, jak jego siostry śliniły się na widok śpiewających chłopaków. W głębi serca był jednak nieźle poruszony.
Oglądając z bliska, jak Zayn, Liam, Niall i Harry poruszają się na scenie, wygłupiają i śpiewają musiał przyznać, że mieli coś w sobie. Ich typ muzyki nie był jakoś w guście Louisa i nawet był skłonny stwierdzić, że wokalnie mogli pociągnąć to lepiej, ale widząc ich w akcji ani trochę się nie dziwił, że tak dobrze się sprzedają na całym świecie.
No i Harry się wywrócił. Louis omal nie pękł ze śmiechu, kiedy Harry szedł na pewniaka po scenie, kiedy nagle skończył mu się kabel od mikrofonu i pociągnął go do tyłu.

Jasne, nie tylko to mu się podobało. Harry był absolutnie urzekający. Uśmiechał się, śpiewał z wyraźnym zadowoleniem. Włosy miał rozpuszczone; loki spływały ciemną falą wprost na ramiona. Mniej więcej w połowie koncertu Louis z przerażeniem zdał sobie sprawę, że najwyraźniej ma swojego ulubionego chłopaka z One Direction i było to cholernie zawstydzające.
Po koncercie musieli czekać prawie pół godziny, żeby dopchać się do wejścia, gdzie w kolejce ustawiali się ludzie z opłaconym spotkaniem z zespołem. Louis ustawił się w kolejce razem z siostrami, trzymając Daisy na rękach i pilnując, żeby Pheobe trzymała się jego nogawki od spodni. O Lottie i Fizzy się tak nie martwił, Bryl starsze i za żadne skarby świata nie odpuściłyby tego spotkania, ale zgubienie którejś z młodszych dziewczynek mogłoby się skończyć katastrofą.
- Długo musimy czekać? – spytała Daisy, trąc oczy.
Louis poprawił ją sobie na biodrze. Do najlżejszych to ona nie należała, a była chuda jak patyczek.
- Nie wiem, skarbie – odpowiedział, zaglądając przed siebie. Czekało przed nimi sporo ludzi.
Pheobe pociągnęła go za spodnie.
- Lou, chce mi się pić.
- Lottie, wyciągnij butelkę z plecaka – poprosił najstarszą siostrę.
Lottie przerwała pełną pasji rozmowę z Fizzy i zrobiła to, o co ją poprosił, po czym podała młodszej siostrze butelkę wody.
- Tylko nie pij dużo. Nie mam pojęcia, gdzie tutaj są łazienki – ostrzegł ją.
- Louis Tomlinson?
Louis obejrzał się i zdał sobie sprawę, że podszedł do niego jeden z ochroniarzy.
- Tak.
- Zapraszam ze mną.
- Coś się stało? – spytał zaskoczony.
- Chłopcy prosili, żebym cię do nich przyprowadził – odparł ze wzruszeniem ramion.
- Tak! – ucieszyła się Lottie, klaszcząc w dłonie.
- Nie ekscytuj się tak – mruknął Louis, stawiając Daisy na podłodze i łapiąc ją za rączkę. Widać bliźniaczki też były podekscytowane tym całym spotkaniem, bo żadna z nich nie marudziła i posłusznie pozwoliły się prowadzić. Dziewczyny stojące w kolejce patrzyły na nich z zaskoczeniem i chyba niezadowoleniem, tego Louis nie był w stanie do końca stwierdzić.
Czekali chwilę, aż jakieś dwie nastolatki wyjdą. Drugi ochroniarz wstrzymał kolejkę, wpuszczając do środka Louisa i jego siostry.
Był to pokój, w którym znajdował się zespół i kilku kolejnych ochroniarzy. Cała czwórka siedziała przy stole, gadając do siebie. Gdy Harry zobaczył, kto wszedł do środka, uśmiechnął się szeroko i wstał pospiesznie ze swojego miejsca.
- Louis! Przyszliście! – powiedział z wyraźną radością. Podszedł do Louisa i uściskał go mocno. Louis w pierwszej chwili był zbyt zaskoczony, żeby oddać uścisk, ale potem też go objął. Jakby nie patrzeć, myślał o nim bardzo często i też był podekscytowany, że go widzi. Nie chciał jednak tego pokazywać, żeby Harry sobie czegoś nie pomyślał. – Cześć, Lottie, Fizzy. No i Daisy i Pheobe, ale nie mam pojęcia, która z was to Daisy, a która Pheobe. Musicie mi wybaczyć.
Cholerne dołeczki, pomyślał Louis, widząc szeroki uśmiech Harry’ego.
Daisy skinęła poważnie głową.
- W porządku, Harry. Wszyscy nas mylą – powiedziała rezolutnie.
Harry zrobił poważną minę i też jej skinął. Uśmiechnął się do niej szeroko, a ona odwzajemniła uśmiech, chichocząc.
- Wyglądałeś śmiesznie, jak się przewróciłeś – powiedziała.
Louis zauważył, że Lottie i Fizzy stały przy pozostałych członkach zespołu, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Pokręcił głową z politowaniem i skupił się na Harrym.
Zarumienionym Harrym, jak się okazało.
- No, cóż… Źle zmontowali scenę i tak jakoś wyszło – odparł zawstydzony. – W każdym razie, miło mi was znowu zobaczyć. Jak podobał wam się koncert?
Louis uśmiechnął się.
- Super. Szczególnie moment, jak się wywróciłeś.
Harry zrobił załamaną minę, kręcąc głową.
- Ty też? To było godzinę temu, a Niall już mi żyć nie daje. Było wystarczająco zawstydzająco i bez waszego nabijania się, dzięki wielkie.
Z tego, co powiedział Harry można by wywnioskować, że czuł się urażony, ale jego uśmiech mówił coś dokładnie innego.
- Nie, no, wiesz… Przewrócić się przed pięćdziesięcioma tysiącami ludzi i nie popłakać z zażenowania to też jest wyczyn.
- Och, czyżby?
- Mhm, ja bym usiadł i płakał – zapewnił Louis, uśmiechając się lekko. Nie mógł przestać się szczerzyć, zupełnie jakby ktoś rzucił na niego jakiś czar nie pozwalający mu przestać. No bo… czy Harry z nim flirtował?
- Jak byś trochę posiedział w tej branży, przyzwyczaiłbyś się.
- Dwie minuty – rzucił jakiś ochroniarz.
- Egh. – Harry podrapał się po głowie. – No, tak. Słuchaj, czeka tam na nas spora grupa ludzi i nie możemy ich olać. Robimy dzisiaj imprezę u mnie w domu. Przyjdziesz?
Louis spojrzał na niego zaskoczony. Harry zapraszał go na swoją imprezę? I w dodatku patrzył na niego oczami kota ze Shreka? Gdyby nie wiedział lepiej, pomyślałby, że podoba się Harry’emu. To jednak tak jakby odpadało, skoro Harry był hetero. Przynajmniej tak twierdziły jego siostry, stalkujące go w Internecie w swoim wolnym czasie.
- Bardzo chętnie, ale…
- Żadnego ale. Błagam, nie mów „ale”.
- ALE… nie jestem pewien, że nie utknąłem z nimi na noc. Mama powiedziała, że niby je odbierze po koncercie, ale poszła na randkę i nie wierzę jej za grosz w takich sytuacjach.
- Nie ma sprawy. Poproszę Paula, żeby zorganizował im nocleg w hotelu, w którym zatrzymała się reszta naszej ekipy i je przypilnował.
- No, nie wiem… - zawahał się. Nie chodziło o to, że nie chce iść, bo bardzo chciał, ale zostawianie sióstr pod opieką obcych facetów, żeby to osiągnąć… Był odpowiedzialny za nie, gdyby którejś z nich coś się stało, nigdy w życiu by sobie tego nie wybaczył. – Nie chcę ich zostawiać z obcymi ludźmi.
- Zgódź się – poprosił Harry. – Mam klękać? Nie wiedziałem, że jesteśmy już na takim etapie znajomości.
Louis wstrzymał oddech, patrząc na Harry’eg z niedowierzaniem. Czuł, jak po jego policzkach wspina się zdradliwy rumieniec.
Tak, Harry zdecydowanie z nim flirtował.
- Czas minął.
- Okej – zgodził się Louis, nie chcąc, żeby ich rozdzielono. Chciał poznać Harry’ego bliżej. Przegapienie takiej szansy byłoby głupotą.
- Super. Wymieńmy się numerami i resztę dogadamy przez telefon. Podeślę kogoś pod twój dom, okej?
- O-okej.
- Ekstra.
Wymienili się numerami. Harry jeszcze raz go objął, po czym pożegnał ich z uśmiechem na ustach. Gdy już powoli kierowali się do wyjścia, zorientował się, że był tak zaaferowany rozmową z Harrym, że nie przywitał się z żadnym z pozostałych chłopaków.
Na szczęście jego mama nie zamierzała go wrabiać w zajmowanie się siostrami i odebrała je zgodnie z obietnicą. Bliźniaczki ciągle mu dokuczały, że wybiera się na imprezę do Harry’ego, a Lottie i Fizzy pękały z zazdrości od chwili, w której to usłyszały.
Do samego końca nie był pewny, czy to dobry pomysł. Nie, żeby zamierzał sobie odpuścić, ale podejrzewał, że na tej imprezie będzie sama śmietanka towarzyska, do której on zwyczajnie nie będzie pasował.
Ze dwie godziny szykował się do wyjścia. Jego ubranie i włosy musiały być absolutnie idealne, nawet jeśli nie miało to kompletnie żadnego sensu – Harry widział go już w piżamie i z potarganymi włosami, stojącymi we wszystkich kierunkach świata. Wystrojenie się mogło być sygnałem na muzyka, że zrobił to dla niego, ale, niech go szlag, nie zamierzał iść na taką imprezę jak menel.
O godzinie, na którą umówił się z Harrym, pod jego dom podjechał ciemny samochód. Kierowca nie był zbyt rozmowny, najprawdopodobniej zmęczony po całym dniu wrażeń. Mężczyzna w ciszy zaprowadził go pod odpowiednie drzwi, życzył mu dobrej zabawy i się ulotnił.
Louis odetchnął głęboko i zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu jakaś dziewczyna, wyglądająca na nieźle wstawioną.
- A ty to kto? – spytała, unosząc brew.
- Jestem L…
- Louis! Perrie, wpuść go, to mój gość specjalny! – zawołał Harry niemal przez cały pokój, zwracając na siebie uwagę tą trzeźwiejszą część towarzystwa.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wpuściła go do środka, zamykając za nim drzwi. Louis nie był do końca pewny, jakim cudem ci wszyscy ludzie byli już tak pijani, ale okej, w porządku…
- Cześć – powiedział Harry, mierząc go wzrokiem i uśmiechając się szeroko.
- Cześć – odparł Louis, też się przyglądając.
- Chodź, przedstawię ci wszystkich. – Harry złapał go za rękę i pociągnął w głąb mieszkania. Louis zmarszczył brwi, ale nie zaprotestował. To wszystko trochę go dziwiło, bo przecież jego i Harry’ego nic nie łączyło. Zupełnie przypadkiem znalazł go na wpół martwego w śniegu, wielkie mi halo. Dlaczego ktoś taki jak Harry miałby… - Louis, to jest Sophie, dziewczyna Liama, ta która ci otworzyła drzwi to Perrie, a to…
Nawet nie starał się zapamiętać tych wszystkich ludzi. Zresztą, przez głośną muzykę połowy imion w ogóle nie usłyszał. Ktoś wcisnął mu w rękę drinka zapewniając, że mu będzie smakował i jakoś mimowolnie został włączony do rozmowy z innymi ludźmi.
Miał wrażenie, że wszystko dzieje się dwa razy szybciej niż normalnie. Harry zniknął na jakiś czas, a kiedy wrócił wydawał się porządnie wstawiony. Mimo to uśmiechał się słodko jak zawsze i wyraźne lgnął do Louisa, opowiadając beznadziejne kawały, przez które wszyscy mu dokuczali. Louis śmiał się, kręcąc głową i nie wierząc, że ktoś może mieć tak beznadziejne poczucie humoru. W jakiś cholerny, pokręcony sposób tylko dodawało mu to uroku.
Wbrew swoim obawom, bawił się wyśmienicie. Kilka drinków wystarczyło, żeby się rozluźnił i poczuł między tymi ludźmi jak w domu. Jego żarty były zdecydowanie lepsze i doceniane.
-Ej, ej, ej! – Niall stuknął Harry’ego, uciszając go i zwracając na siebie uwagę wszystkich. – Niech Lou lepiej opowie, jak uratował młodego Harolda przed pewną śmiercią.
- Nie było aż tak źle – zaprotestował Harry.
- Opowiadaj, opowiadaj! – zarządziła Perrie. – Wszyscy słyszeliśmy o tym, jak skończyło się ich wolne w święta. Harry nic nam nie chciał zdradzić.
- Wpadłem w poślizgi  rozwaliłem sobie głowę. Koniec historii.
- No i omal nie zamarzłeś na śniegu po tym, jak wygrzebałeś się z auta. Koniec – dodał Louis.
- Matko, jesteście siebie warci! – Liam pokręcił głową, obejmując swoją dziewczynę.
- Miałem na myśli jakieś pikantne szczegóły, cipy! – zaprotestował Niall.
Louis podrapał się po głowie.
- Sorry, Niall, ale ten wypadek naprawdę nie był taki zły.
Blondyn machnął na nich ręką zawiedziony.
- Mogę ci za to powiedzieć – Louis uśmiechnął się szeroko – że Harry miał wstrząs mózgu i obrzygał mnie pierwszej nocy, którą spędził pod naszym dachem.  I to po tym, jak go targałem pół kilometra do domu!
- Heeej! – zaprotestował Harry. – Nie musiałeś im tego mówić.
- Moja siostra chciała sprzedać tą koszulkę na eBay’u, mówiła, że jest teraz warta majątek.
Część ludzi zaczęła się śmiać.
- Czy tylko mnie wydaje się dziwne, że ludzie się ekscytują moimi rzygami? – spytał Harry, biorąc spory łyk swojego drinka.
- Może zacznę butelkować powietrze, którym oddychasz i wystawiać na eBay’u? – Louis udał, że zastanawia się głośno. Harry spojrzał na niego z lekko naburmuszoną miną, co wszyscy po raz kolejny skomentowali śmiechem.
- Gdyby fani powąchali Liama po koncercie, już by tak za nim nie szaleli! – wtrącił Zayn. – Nie wiem, jak Soph to wytrzymuje.
Liam wywrócił oczami.
- Ty chrapiesz, a Niall puszcza bąki w każdej sytuacji.
- Co jest dziwnego w puszczaniu bąków w każdej sytuacji? – spytał Niall zaskoczony. – Każdy tak robi.
- Egh, Niall!
Louis zaśmiał się i pokręcił głową. Kto by się spodziewał, że członkowie jednego z popularniejszych zespołów na świecie mogli być tacy zajebiści? Louis żałował, że nie poznał ich wcześniej. Potrzebował takich ludzi. Zabawnych, zdystansowanych do siebie i nie obrażających się za każdym razem, kiedy próbował sobie robić z nich żarty. Louis uwielbiał robić sobie z ludzi żarty, niestety często musiał sobie darować, bo większość kompletnie nie rozumiała jego poczucia humoru.
Jakąś godzinę później część ludzi zaczęła się zbierać. Nie minęło sporo czasu, a w mieszkaniu został tylko on i Harry. Chciał wyjść o wiele wcześnie, ale Harry ciągle go zagadywał. Na każde napomkniecie Louisa, że chyba powinien już iść , patrzył na niego wzrokiem kopniętego szczeniaka. I tak oto nagle Louis znalazł się w mieszkaniu Harry’ego jako ostatni nieb odbitek po imprezie.
Położył się na kanapie i zamknął oczy. Słyszał, jak drzwi zatrzasnęły się za Liamem i Sophie, a potem plask stóp na podłodze.
- Muszę zadzwonić po taksówkę – mruknął cicho, nie ruszając się nawet o milimetr.
Harry się nie odezwał.
Pocałował go.
Louis otworzył gwałtownie oczy, nie mogą w to uwierzyć. Ale tak, to ni były halucynacje. Harry Styles pochylał się nad nim i całował go delikatnie, niespiesznie, wyraźnie czekając na jakąś reakcję ze strony Louisa.
W pierwszej chwili, nie doczekał się żadnej. Lou był zbyt zdumiony, żeby zareagować. Dopiero kiedy dotarło do niego, że to dzieje się naprawdę i jeśli nie zareaguje, to Harry może się odsunąć  - zdecydowanie nie chciał, żeby Harry się odsunął – objął go za szyję i przyciągnął bliżej. Harry sapnął w jego usta, tracąc równowagę. Oparł dłonie po obu stronach głowy Louisa i naparł mocniej na jego usta.
Louis rozsunął je pospiesznie, czując gorąco i podniecenie. Przesunął dłoń na włosy Harry’ego  i zacisnął mocno palce na jego lokach. Jęknął, kiedy język piosenkarza wślizgnął się do jego ust, penetrując je zachłannie i z wyraźną wprawą. Jego kolano znalazło się między udami Louisa, co w pierwszej chwili umknęło jego uwadze.
- Myślałem o tym przez cały dzień – mruknął Harry, przerywając pocałunek na chwilkę, żeby nabrać oddechu. Louis wychylił się, przygryzając delikatnie dolną wargę Harry’ego. Przyciągnął go do siebie mocniej za koszulę i spróbował zamienić ich miejscami, ale obaj byli pijani, mało skoordynowani i upadli na podłogę.
Nie powstrzymało ich to nawet na chwilę. Louis uśmiechnął się, kiedy nogi chłopaka rozsunęły się na boki, robiąc mu miejsce, a ich usta spotkały się w kolejnym namiętnym pocałunku. Harry dobrze wiedział, co robi. Ich twarde penisy ocierały się o siebie przez spodnie, niemal każde dotknięcie wyrywało z ich ust cichy jęk pełen przyjemności.
Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, do czego to wszystko prowadziło i o ile Louis na samą myśl o wejściu w tyłek Harry’ego widział gwiazdy przed oczami, nie zamierzał obudzić się rano i nie pamiętać połowy z tego. Chciał mieć wrytą w pamięć każdą jedną sekundę tego zbliżenia.
Oderwał się od warg Harry’ego i oparł czoło na jego piersi, oddychając ciężko.
- Coś nie tak? – spytał cicho Harry.
- Tak… Jestem zbyt pijany, żeby się tym cieszyć tak, jak bym chciał. Ty też.
Harry przez chwilę nie odpowiadał, leżąc i próbując uspokoić oddech.
- Mogę ci zrobić loda jeśli chcesz – powiedział cicho.
Louis uśmiechnął się lekko.
- Wow, Harry Styles zaproponował mi loda. Co powinienem na to odpowiedzieć? – droczył się.
- Heeej! Musisz do tego wracać akurat w tej chwili?
Louis zachichotał.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Nic nie mogę poradzić na to, że ktoś postawił tabliczkę w miejscu, w którym się zerzygałeś.
- Egh… - mruknął tylko Harry. – Nasi fani to wariaci, ale i tak ich kocham.
- W to nie wątpię.
Zapadła chwila ciszy. Louis odetchnął głęboko, nachylił się nad Harrym i pocałował go namiętnie, wsuwając mu język głęboko do ust i rozkoszując się jego smakiem po raz ostatni.
- Masz mój numer – powiedział cicho, przesuwając się z pocałunkami na szyj Harry’ego. – Jeśli jutro, na trzeźwo, dalej będziesz chciał to zrobić, daj mi znać. Jeśli będziesz chciał się tylko przyjaźnić, to też daj mi znać. Jeśli nie będziesz chciał mieć ze mną nic wspólnego, to też okej. Po prostu…
- Dam ci znać – wtrącił Harry. – Wiedz jednak, że w grę wchodzi tylko i wyłącznie opcja numer jeden.
- Zobaczymy.
- Ty zobaczysz. Gdybym nie walnął się w łeb, zrobiłbym to o wiele wcześniej.
Louis zassał się na jego jabłku Adama.
- Gdybyś nie walnął się w łeb, nigdy byśmy się nie spotkali.
- To też prawda.
Jeszcze chwilę leżeli, dotykając się i całując delikatnie, żeby nie rozbudzić na nowo chęci przelecenia się nawzajem. Potem Louis niechętnie wstał i zamówił taksówkę. Harry nie próbował go zatrzymywać, chociaż wyglądał, jakby bardzo chciał zaproponować mu nocleg.
Gdy taksówka podjechała, Louis podziękował Harry’emu za zaproszenie na imprezę, złapał go za tyłek na pożegnanie i dosłownie modlił się, żeby Harry’emu dalej się chciał seksie jak już wytrzeźwieje.
Całą drogę się zastanawiał, co mu strzeliło do łba, żeby odmówić komuś takiemu jak Harry i nie korzystać z okazji? Jak ostatnio sprawdzał to święty nie był.
Cokolwiek go powstrzymało przed przeleceniem Harry’ego po imprezie, Louis modlił się, żeby miało rację i gra była warta świeczki.
Zmarnowanie takiej szansy było niewybaczalne.


***
Przepraszam za tak długą przerwę. Miałam w planach dodać ten rozdział w poniedziałek, ale nie przewidziałam, że jak wrócę do domu to po prostu padnę i obudzę się dziesięć tysięcy lat później. Z tego też względu, nie chcąc przeciągać tego jeszcze bardziej, rozdział jest krótszy niż miał być.
Tekst jest niesprawdzony. Mam nadzieję że się podobało;)
Pozdrawiam!

16 komentarzy:

  1. A kiedy można się spodziewać kolejnego? Szykują się gorące sceny i nie mogę się doczekać :D a rozdział wcale nie był krótki za to bardzo fajny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna, ile czasu zejdzie mi na kolejny rozdział, pewnie około tygodnia.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Obsesjo ile planujesz rozdziałów tego opowiadania? Czekam na zakończenie stąd moje pytanie.
    Pozdrawiam i juz nie mogę się doczekać az sobie je przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!
    Teraz tylko czekać na kolejny rozdział
    ~kira

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, zaskoczyłaś mnie bo spodziewałam się innej konfiguracji :) Może to przez ich wzrost? No ale w sumie to jeszcze nic nie jest przesądzone :) Fajnie że Luis tak się zgrał ze znajomymi Harrego, nie będzie czuł się przy nich obco, bo mam nadzieje że jeszcze się spotkają :) Dzięki i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże
    Czekałam na to! :D
    Ogólnie wole jak Hazza jest na gorze ale ta konfiguracja tez jest dobra.
    Jak to ktoś napisał wyżej- nic nie jest przesadzone.
    Podobało mi się pomimo kilku literówek :)
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej.
    Oj Lou to co cie powstrzymało jest tego warte. Gwarantuje Ci :3
    Pozdrawiam i życzę Ci żebyś się wysypiała i miała duży przypływ weny! ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Takim rozdziałam wynagradzasz nam długie czekania, ale bardzo Cię proszę, żebyśmy nie musieli już tak długo czekać(please) :)
    Wspaniały rozdział, mam przed oczami tą scenę, gdy Harry idzie po scenie i nagle, bach, gleba xD
    Nie przypuszczałam, że tak szybko przejdą do czynów, ale to jest fajne :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry wywraca się dość często na scenie (zresztą nie on jedyny xd). Zainspirowała mnie jedna z jego słynniejszych i bardziej widowiskowych wywrotek na scenie :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. A ja nie twierdzę, że było warto czekać, bo heloł!! Przeczytałam to dopiero dziś i musiałam czekać jeszcze dłużej, żeby w ogóle dowiedzieć się o nowym rozdziale.. Nie cierpię chorować. (tak naprawdę chce być jedyna w swoim rodzaju i jak wszyscy mówią "warto" ona twierdzi, że "NIE warto") Ty uważasz to za krótki rozdział? Moje to jedna/trzecia tego co jest tutaj.. *sad emoticon*
    Najlepsza w całym rozdziale była chyba ta wywrotka Harrego (no tym razem zgodzi się ze wszystkimi) xDD
    Ale koniec, bo nie mam weny ani siły na komentarz~
    Pozdrawiam, ślę wenę i czekam na kolejny rozdział~

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    koncert świetny, ochroniarz ich przyprowadził do zespołu, został zaproszony na imprezę, jak widać Harry bardzo się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniały rozdział, koncert rewelacyjny, ochroniarz ich przyprowadził do zespołu, cudownie został zaproszony na imprezę, jak widać Harry bardzo się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniale, koncert był świetny, ten ochroniarz zespołu przyprowadził ich do nich, cudownie został zaproszony na imprezę, jak widać Harry bardzo się podoba... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń