Mimo ogromnych chęci i kombinowania na wszystkie sposoby
świata spotkanie się z Harrym nie było tak proste, jak Louis na początku
myślał. Jakoś zapomniał, że Harry to przecież ten Harry. Harry z one Direction,
jednego z bardziej popularnych zespołów na świecie. Jak się okazało, Harry miał
od cholery roboty, co chwilę ciągano go w różne miejsca i to z taką
częstotliwością, że w domu nawet nie spał. A gdy już spał i miał choć trochę
czasu, Louis musiał ostro zakuwać do egzaminu, który był następnego dnia.
Jasne, zawsze mógł po prostu nie pójść i zdać poprawkę, ale Harry mu na to nie
pozwolił. Nie chciał, żeby zawalał przez niego studia.
Z tego też powodu nie mieli okazji się spotkać przez całe
trzy tygodnie i pozostawały im tylko esemesy i czasami rozmowy telefoniczne,
kiedy akurat Harry miał chwilę przerwy i mógł zadzwonić.
Napięcie seksualne było niemal zabójcze i Louis był skłonny
przysiąc, że jego mały dosłownie umiera z tęsknoty za Harrym, mimo że jeszcze
nawet nie miał zbytniej okazji, żeby go poznać. Rozmowy i esemesy nie pomagały
ani trochę, tak samo jak fakt, że ciągle sobie dokuczali i komentowali, jak to
w końcu będzie, gdy wreszcie się spotkają i zerżną. Louis pocieszał się tym, że
nie tylko on jest w tym wszystkim poszkodowany, bo Harry wcale nie miał lepiej.
No, jedynym plusem u niego było to, że ciągle był zajęty i miał mało czasu,
żeby o tym myśleć.
Uczenie się do egzaminu w niemal nieopadającym wzwodem nie
jest niczym przyjemnym, Louis się o tym przekonał. Nic jednak nie mógł poradzić
na to, że nawet esemesowanie z Harrym było takie podniecające.
Nic więc dziwnego, że kiedy Harry wysłał mu wiadomość zaraz
po jednym z egzaminów Lou, że jest wolny od piątej po południu do następnego
dnia, Lou resztę drogi przebył w podskokach. Dosłownie.
Z uśmiechem na ustach wysłał mu wiadomość zwrotną.
„zamierzam cie ruchac
tak dlugo i mocno az zapomnisz jak sie nazywasz”
Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
„na to licze :D co mi
przypomnialo, ze musze kupic porzadny zapas gumek i lubrykantu xd”
Louis zagryzł dolną wargę i wysłał mu serce. Serce było
dobrą odpowiedzią na wszystko.
„przyjdx do mnie o 6,
zamowimy cos na wynos”
„ok”
Normalnie Louis ucinał sobie drzemkę po egzaminie, ale był
zbyt podekscytowany spotkaniem z Harrym, żeby mógł zasnąć, więc cały ten czas
spędził siedząc na Facebooku, Instagramie i Twitterze. Sporo tez czasu zajął mu
prysznic i dobranie garderoby, nawet jeśli miał wrażenie, że Harry zedrze z
niego każdy jeden skrawek ubrania zaraz po tym, jak zamkną się za nim drzwi.
Gdy wreszcie znalazł się pod drzwiami Harry’ego, zdał sobie
sprawę, że trochę się denerwuje. Czuł się pewnie ze swoim ciałem i
umiejętnościami w łóżku, wiedział, że potrafi zadowolić faceta, ale i tak nie
potrafił pozbyć się nerwów. To w końcu miał być ich pierwszy raz, prawda? Ten pierwszy
mimo wszystko zawsze się pamięta, czy się tego chce, czy nie, gdzieś to tkwi
pod skórą. Chciał, żeby było idealnie.
Harry otworzył niemal od razu, zupełnie jakby czekał na
niego pod drzwiami.
- Cześć – przywitał się, uśmiechając się szeroko. Louis uśmiechnął
się w odpowiedzi, widząc dołeczki w jego policzkach. Matko, ten chłopak nie
mógł być bardziej seksowny, nawet gdyby tego bardzo chciał.
Muzyk wciągnął go do mieszkania i zamknął drzwi, żeby nikt im
nie przeszkadzał, a potem przycisnął go do drzwi i wpił s w jego usta. Lou
uśmiechnął się, zarzucając mu ręce na szyj, i oddając pocałunek.
- Widzę, że… - pociągnął za jego dolną wargę i przejechał po
niej językiem - … się rozumiemy.
Harry tylko mruknął coś niezrozumiale, całując go mocno i
zaciskając dłonie na jego tyłku.
- Masz zajebistą dupę.
- Jak będziesz grzeczny to może nawet jej posmakujesz –
odparł, zamykając mu usta kolejnym pocałunkiem. Harry najwyraźniej nie miał nic
przeciwko temu, bo mruknął z aprobatą i wcisnął go jeszcze mocniej w drzwi.
Louis wsunął mu dłoń pod koszulkę, drugą zaciskając niemal
boleśnie na pośladku Harry’ego.
- Sypialnia. Teraz – zarządził Harry, odsuwając się. Złapał
go za rękę i z wyraźną radością pociągnął za sobą do swojej sypialni. Louis
złapał się za krocze, czując jak szew spodni boleśnie ociera się o jego wzwód.
Jedną ręką jakoś rozpiął guzik i rozporek, zanim dotarli do łóżka Harry’ego.
- Hmm… - Lou spojrzał na łóżko na którym leżało kilka
buteleczek lubrykantu i masa rozsypanych po pościeli prezerwatyw.
- Jedni usypują łóżko różami, inni prezerwatywami – zaśmiał
się Louis, rzucając się na łóżko. Już po chwili Harry był na nim, ocierając się
o niego i całując zachłannie jego kark. – Spodnie. Zdejmij spodnie.
- Mhm…
Zupełnie na oślep zaczęli się rozbierać. Louis z ulgą pozbył
się swoich bokserek i skopał je z łóżka. Harry akurat pozbywał się swoich.
Louis aż sapnął, kiedy zobaczył, co ukrywało się w bokserkach Harry’ego.
- No, no, Harold… - skomplementował, przesuwając dłonią po
całej wyprężonej długości. – Kto by przypuszczał, że w tych obcisłych dżinsach
mieści się taki potwór?
- Podoba ci się? – spytał Harry niskim głosem, całując go w
czoło.
- Pytanie!
Louis pchnął go na łóżko i bez najmniejszego ostrzeżenia
objął wargami czubek. Harry sapnął, wyprężając się i wypychając biodra w górę,
wciskając mu się do gardła. Louis zakrztusił się, nie spodziewając się aż tak
mocnego pchnięcia.
- Kurwa, sorry… - jęknął Harry, patrząc na niego
przepraszająco.
- Co? Myślisz, że nie obciągnę całego? Wiesz, lubię
wyzwania.
- Ugh-huh – było jedynym komentarzem muzyka.
Louis nachylił się i jeszcze raz wziął go w usta, tym razem
przytrzymując dłońmi biodra Harry’ego, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Na
początku zadbał o to, żeby porządnie go nawilżyć, a potem zaczął obciągać
miarowo, biorąc w usta coraz więcej i więcej, aż jego nos połaskotały włoski
łonowe Harry’ego. Harry sapnął, kiedy czubek jego penisa znalazł się dosłownie
w gardle Louisa.
- Och! Och, mój B…! Lou, Lou, zaraz dojdę!
Nie ma mowy,
pomyślał Louis, zaciskając jedną dłoń u nasady jego penisa i nie pozwalając mu
jeszcze skończyć. Drugą miarowo sobie trzepał.
- Lou… Lou, przestań, chcę, żebyś skończył we mnie… Proszę.
Proszę!
Takiej prośbie nie mógł się oprzeć. Odsunął się i oblizał
usta. Harry, mimo próśb, wyglądał na zawiedzionego, że Louis przestał.
Odetchnął i niemal rzucił w niego buteleczką lubrykantu.
- Jezu, czekałem na to tyle czasu… Omal nie zszedłem przez
te wszystkie dni, nie mogąc się doczekać, aż w końcu się spotkamy – powiedział
Harry, odwracając się pospiesznie na brzuch.
- Ja też – odparł Louis, otwierając buteleczkę i wylewając
sobie trochę na palce. – Na szczęście się doczekałem. Och, cholera… - mruknął,
przesuwając dłonią po wyprężonych pośladkach chłopaka. Były po prostu idealne.
Uwielbiał tyłki, a Harry’ego był dokładnie w jego guście.
Chłopak wypiął się, unosząc lekko biodra. Louis rozsunął mu
pośladki i zagryzł dolna wargę, przyglądając się przez krótką chwilę różowej
dziurce. Teoretycznie widok nie był jakiś zajebisty, dla kogoś postronnego
mogłoby to być coś obleśnego, ale on… on uwielbiał ten widok. Gdyby wcześniej
nie wiedział, że jest gejem, jedno spojrzenie na taką dupę z pewnością
otworzyłoby mu oczy.
- Nie przyglądaj się tylko działaj! Czekam! – poskarżył się
Harry, spoglądają na niego przez ramię.
- Już, już.
Louis przesunął śliskimi
palcami pomiędzy pośladkami Harry’ego, nawilżając jego dziurkę z zewnątrz. Po krótkiej chwili wsunął jeden palec do
środka. Była przyjemnie ciasna, zupełnie jakby Harry dawno tego nie robił. Na
samą myśl o wejściu w nią zrobiło mu się jeszcze goręcej.
Zaczął szybko poruszać palcem, chcąc jak najszybciej zrobić
sobie miejsce w środku. Harry oddychał ciężko, kołysząc lekko biodrami i
pojękując co chwilę, gdy udało mu się trafić w ego prostatę.
Po chwili dodał drugi palec, a gdy mięśnie rozluźniły się
wystarczająco – trzeci.
- Już… - mruknął Harry w pewnym momencie. – Już możesz,
jestem gotowy.
- Na pewno?
- Tak. Proszę.
Louis uśmiechnął się i wysunął z niego palce. Pocałował go w
lewy pośladek i sięgnął po prezerwatywę.
Kilka sekund później czubek jego penisa był przyciśnięty do
wejścia Harry’ego.
- Pchnij do tyłu – powiedział cicho Louis.
Harry obejrzał się na niego, ale nie zaprotestował. Pchnął
powoli do tyłu, sapiąc cicho, kiedy główka penisa Lou zaczęła przeciskać się do
środka.
- Och, tak, tak, tak…
Delikatnie, nie chcąc zrobić mu krzywdy, Louis wsunął się do
końca. Zatrzymał się, dając mu chwilę do przyzwyczajenia się do intruza, a
potem wycofał lekko biodra i pchnął.
Jęknęli obaj. Harry leżał pod niż zamkniętymi oczami,
zaciskając mocno pięści na pościeli. Louis złapał go za biodra śliskimi dłońmi,
podsunął trochę do góry i zaczął się powoli poruszać.
- Ugh… Rety, jesteś taki ciasny… - jęknął. – Idealna dupa
dla mnie.
- Idealny fiut dla mnie – odparł Harry, chętnie przyjmując
każde pchnięcie.
Mięśnie Harry’ego rozluźniały się coraz bardziej i bardziej
na jego penisie, aż mógł wchodzić w niego gładko i szybko. Wysunął się całkiem
i pchnął. Nawet nie musiał używać rąk, żeby jego penis tak po prostu wszedł w
Harry’ego, który jęknął głośno. Louis znowu wysunął się z niego zupełnie i
wsunął cały z powrotem. Potem jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze. Harry
mamrotał coś, coś co mogło znaczyć „więcej” czy też „mocniej”, ale Lou nie był
do końca pewny.
Wysunął się z Harry’ego i pomógł mu przekręcić się na plecy.
Harry od razu rozsunął szeroko nogi, robiąc mu miejsce. Pieścił się delikatnie,
kiedy Louis wszedł w niego ponownie i zaczął poruszać się miarowo, całując jego
tors.
Zmienili pozycję jeszcze dwa razy, zanim Louis ujął w dłoń
członek Harry’ego i wolno, aczkolwiek stanowczo poprowadził go na szczyt.
Dopiero gdy Harry osiągnął spełnienie, pozwolił sobie na orgazm. Uwielbiał seks
i lubić myśleć o sobie jak o kochanku, który troszczy się o swojego partnera.
Seks, kiedy tylko jedna strona była zaspokojona, był dla niego bezsensowny.
Czerpał ogromną przyjemność ze świadomości, że doprowadza ludzi na skraj.
Oparł głowę o tors Harry’ego, oddychając ciężko. Harry
głaskał go po plecach. Louis wciąż był w nim, ale nie chciało mu się ruszać,
więc leżał w bezruchu.
- Oto do czego doprowadza kilkutygodniowa frustracja
seksualna – mruknął Harry, uśmiechając się lekko.
Louis zaśmiał się.
- Zmieć prace, Harold, to nie będziesz miał takich
problemów.
- Weź, nie nadaję się do niczego innego – odparł. – Świat
show biznesu jest pojebany, ale nie widzę się w żadnym innym zawodzie. Lubię
śpiewać.
- Zaśpiewaj mi coś.
Louis z niechęcią podniósł się lekko, wysuwając się z
Harry’ego. Zsunął prezerwatywę, zawiązał ją i rzucił obok łóżka, a potem wrócił
do poprzedniej pozycji.
- Jakieś konkretne życzenia? – spytał.
- Może być coś z waszego repertuaru. Co prawda słyszałem
sporo waszych piosenek – no wiesz, przez siostry – ale nigdy jakoś się nie
przysłuchiwałem.
- Hmm…
I've got
fire for a heart
I'm not scared of the dark
You've never seen it look so easy
I got a river for a soul
And baby you're a boat
Baby you're my only reason
If I didn't have you there would be nothing left
The shell of a man who could never be his best
If I didn't have you, I'd never see the sun
You taught me how to be someone, yeah
All my life
You stood by me
When no one else was ever behind me
All these lights
They can't blind me
With your love, nobody can drag me
I'm not scared of the dark
You've never seen it look so easy
I got a river for a soul
And baby you're a boat
Baby you're my only reason
If I didn't have you there would be nothing left
The shell of a man who could never be his best
If I didn't have you, I'd never see the sun
You taught me how to be someone, yeah
All my life
You stood by me
When no one else was ever behind me
All these lights
They can't blind me
With your love, nobody can drag me
Na świecie było sporo muzyków, którzy robili karierę, ale
nie potrafili śpiewać. Jeśli chodziło o początki zespołu One Direction, ciężko
było stwierdzić, co bardziej przyciągnęło ludzi – ich piosenki czy może sposób,
w jaki zostali wykreowani. Jednego nie można było odmówić Harry’emu – ćwiczył
swój głos i wydać było tego efekty. Jeśli szesnastoletni Harry śpiewał dobrze,
ale nie jakoś zajebiście, to Harry, którego przeleciał, odrobił lekcje i
śpiewał dziesięć razy lepiej. Lekcja śpiewu wzmocniły i poprawiły jego głos.
Barwę miał taką samą, ale Louis miał wrażenie, że dopiero nauczył się robić ze
swoim głosem cuda.
Mimo że klatka piersiowa chłopaka ruszała się, kiedy śpiewał
kolejne wersy, Louis poczuł, że kleją mu się oczy. Zamknął je i, nie wiedząc
kiedy, odpłynął.
Obudził się, czując przyjemne zapachy dochodzące z kuchni.
Zaburczało mu mocno w brzuchu. Był głodny jak wilk.
Ziewnął szeroko i rozejrzał się za swoimi bokserkami.
Założył je i poszedł do kuchni, gdzie najwyraźniej Harry rządził na całego.
- Co tak ładnie pachnie? – spytał, drapiąc się po brzuchu.
Mruknął z aprobatą, kiedy zdał sobie sprawę, że Harry nic na sobie nie ma.
- Och. Obudziłeś się. Super. Podgrzałem nam jedzenie.
Zamówiłem to wcześniej, ale byliśmy tak zajęci, że zupełnie o tym zapomniałem.
- Umieram z głodu – mruknął tylko, siadając przy stole.
Harry rozdzielił zapiekankę na dwie porcje i podał jedną Louisowi, drugą
stawiając naprzeciwko niego.
Jedni, uśmiechając się do siebie głupkowato.
- Mam wrażenie, jakby
to było najlepsze jedzenie na świecie, ale to pewnie przez głód –
mruknął Louis.
- Mhm – odparł Harry, żując zawzięcie. – Mam to samo. Woda
się zagotowała.
- Ja zrobię herbatę – zaoferował Louis, wstając ze swojego
miejsca i szybko się uwijając. – Nie ufam obcym, którzy robią herbatę. Nigdy
nie smakuje jak powinna.
- To tylko herbata.
Louis położył rękę na piersi, patrząc na Harry’ego z
udawanym świętym oburzeniem.
- Słucham? Tylko herbata? Harold, masz pojęcie, co ty
właśnie powiedziałeś?
- Że herbata to tylko herbata?
- Jesteś pewny, że rodzice nie potrwali cię z jakiegoś
innego kraju, kiedy byłeś mały? Jak można być takim ignorantem w sprawie
herbaty? To nasza dziedzictwo narodowe!
- bulwersował się Louis. Harry z każdą chwilą śmiał się coraz bardziej.
Odchrząknął, zrobił poważną minę i powiedział.
- W porządku, Tomlinson. Uroczyście przepraszam za obrażenie
twoich uczuć narodowych. Proszę, nie pisz do królowej.
- Chciałbyś, żebym na ciebie naskarżył królowej co, książę
Haroldzie?
Louis postawił dwa kubki na stole i wrócił do jedzenia
zapiekanki. Była zbyt dobra, żeby zostawiać ją na zbyt długo. Jeszcze Harry by
mu ją podkradł albo coś.
- Jedz szybciej – powiedział Harry, kończąc swoje jedzenie i
biorąc małe łyki herbaty.
- Czemu? – spytał Lou z pełnymi ustami.
- Chcę jeszcze raz.
- Możesz się obsłużyć jak chcesz, akurat skończę! –
zażartował Louis.
Harry zmarszczył brwi, jakby się nad tym zastanawiał, po
czym uśmiechnął się szeroko i wlazł pod stół. Louis sapnął, kiedy chłopak
znalazł się pomiędzy jego nogami.
- Nie możesz dojść dopóki nie zjesz, zrozumiano? – rzucił
Harry spod stołu, a potem wziął jego penisa w usta.
Louis jęknął cicho, czując drżenie nóg. Nie potrzebował dużo
czasu, żeby stwardnieć w ciepłych ustach Harry’ego.
Gdy następnego dnia wracał do domu, miał wrażenie, że idzie
jak kaczka. Po jakichś czterech razach Harry oddał przysługę, pieprząc go
niemal do nieprzytomności. Jeszcze teraz czuł go w sobie i miał wrażenie, że to
uczucie szybko go nie opuści.
Po powrocie do domu położył się spać. Nie zazdrościł
Harry’emu tego, że musiał się stawić na jakiejś sesji zdjęciowej, a potem miał
spotkanie z managementem. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego z tego. Louis
podpytał go trochę, ale jedyne, co zdołał od niego wyciągnąć, to że Simon
Cowell to prawdziwy chuj. Na tym temat się urwał. Cokolwiek Harry’emu nie
pasowało, musiało to być coś dużego. To nie był typ człowieka, który denerwował
się o byle co.
Obudził go telefon od Harry’ego.
- Mhm? – spytał, nieprzytomny.
- Jeśli kiedykolwiek usłyszysz ode mnie jakiekolwiek dobre
słowo na temat tego faceta, to walnij mnie w łeb na tyle mocno, żeby został mi
guz. Albo sinika. Albo czerwona plama, albo cokolwiek, nie wiem! To jakaś
żenada! – Louis aż usiadł, mrugając i od razu czując się rozbudzonym.
Harry mówił szybko.
Tak… naprawdę szybko. Zwłaszcza jak na siebie – do tej pory Harry nawet w
nerwach mówił powoli i wyraźnie, pozwalając innym wręcz delektować się swoim
głosem. Ale nie tym razem. Tym razem mówił szybko, chaotycznie i był wyraźnie
wściekły.
- Co się stało?
- Ten chuj – i używał brzydkie słowa, a przecież Harry
rzadko używał brzydkie słowa, prawda? – znowu odciągnął mój coming out
twierdząc, że to zepsuje wizerunek zespołu, zwłaszcza teraz, kiedy dopiero co
wypuściliśmy „Made in the A.M.” Wyobrażasz sobie? Proszę go od prawie samego
początku kariery, że pozwolił mi na wywiad, w którym powiem, że jestem gejem,
ale nie! Za każdym razem wynajduje inny problem i się nie zgadza! Za kilka
miesięcy zaczynamy hiatus, nie będziemy koncertować i mógłbym spokojnie
przeczekać burzę, jeśli ludzie przyjęliby to źle… Ale Simon ma, oczywiście,
inne plany! Najlepiej zjebać nam reputację już teraz, skoro nie chcemy
przedłużyć z nim umowy i szukamy nowej wytwórni! – Harry urwał na chwile,
oddychając mu głośno w słuchawkę. – Chce mi się płakać, wiesz?
- Jeszcze raz, powoli, bo chyba…
- … A! No i jeszcze dowiedział się o tobie i musisz podpisać
świstek o poufałości, że w razie jakbyś chciał donieść komuś, że wiesz o
zespole za dużo, to tak cię pozamiatają w sądzie, że twoje wnuki się nie
wypłacą.
Louis zamrugał.
- O-okej, mogę to podpisać, przecież bym cię nie sypnął nikomu
ani nic. A co do reszty… może wpadnij do mnie i o tym pogadamy? Nie wygląda mi
to na rozmowę na telefon.
Harry odetchnął głęboko.
- Przepraszam, że tak cię zarzuciłem tyloma informacjami,
ale jestem strasznie wściekły. I szczerze to nie mam sił już dzisiaj na żadne
ekscesy, muszę się z tym wszystkim przespać. Możemy się spotkać jutro i o tym
pogadać?
- Oczywiście. W takim razie… trzymaj się.
- Taa… ty też.
Louis odłożył telefon na bok i pokręcił głową. Świat show
biznesu był skomplikowanym gównem, a Harry… biedny Harry najwyraźniej utknął w
samym jego środku.
***
Hej, od razu przyznaję, że nawet nie miałam czasu tego przeczytać, więc jeśli są tam jakieś głupoty, to musicie mi wybaczyć. Mam gości i korzystam dosłownie z chwili wolnego, żeby Wam ten rozdział tutaj wstawić. Mam nadzieję, że nie jest tak tragicznie i da się to ogarnąć. Nie chciałam po prostu, żebyście musieli dłużej czekać.
Pozdrawiam!
Były seksy - jeden + ... Harry był na dole - drugi + ... Potem Lou był na dole - trzeci + ... A potem była akcja z biednym Harrym i teraz mamy w pizdu dużo plusów dla tego rozdziału. To jest miłość!! I już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału~
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wenę i czekam na next~~
Super rozdział :) Już nie mogę się doczekać co stanie się dalej :)
OdpowiedzUsuńFaaajny rozdział :) w końcu się chłopcy doczekali spotkania i to jakiego spotkania :) Szkoda że Harry nie może się ujawnić, ale poczekamy zobaczymy, może coś wymyślą :) Dziękuję bardzo ☺
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego! C:
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak piszesz i do tego jest to Larry <3
Bardzo mi się podobał rozdział chociaż niespodziwałam się czegoś takiego.
Trochę mi smutno ze Harry nie może się ujawnić ale poczekamy zobaczymy ^-^
Autorko! Proszę cię o kolejny rozdział. Błagam.. Ja tu usycham!
OdpowiedzUsuńDobra weszłam na drugi blog więc dziś już jestem szczęśliwa :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńcudo, w końcu się doczekali, a potem, och oby wszystko się udało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrewelacyjny rozdział, doczekali się w końcu, a potem... och oby wszystko się tutaj udało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, w końcu się doczekali, a potem... oby wszystko się tutaj udało..
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza